Akademia Młodych Humanistów istnieje od niemal dekady. W tym czasie objęliśmy opieką kilkuset uczniów szkół średnich. Dla niektórych z nich AMH okazało się początkiem trwałej przygody z humanistyką. Tak właśnie było z Jagodą Zarzycką, uczennicą I Liceum Ogólnokształcącego w Lubartowie, która obecnie jest doktorantką w Szkole Doktorskiej KUL, specjalizującą się w literaturoznawstwie. Poniżej zamieszczamy jej list z 2017 roku, w którym opowiada ona o walorach AMH. Jeżeli ktoś z Was zastanawia się jeszcze, czy warto do nas dołączyć, po tej lekturze nie powinien mieć już żadnych wątpliwości!
O Akademii Młodych Humanistów, miejscu spotkania
Dwa światy
Świat instytucji można podzielić na dwa rodzaje miejsc. Miejsca sukcesu oraz miejsca porażki. W miejscach sukcesu nie rankingi i nie tabelki są najważniejsze. W miejscach sukcesu najważniejsi są ludzie, atmosfera i spotkanie. W miejscach sukcesu dowiesz się, co zrobiłeś dobrze. W miejscach sukcesu nie będzie błysków fleszy, spotkasz za to błysk w oczach. Spojrzeń tych nie doświadczysz w miejscach porażki. W miejscach porażki możesz zdobyć pierwszą nagrodę w najtrudniejszym konkursie, ale i tak nie doświadczysz tych spojrzeń, bo będzie to miejsce porażki.
Akademia Młodych Humanistów, projekt organizowany przez Katolicki Uniwersytet Lubelski, to miejsce sukcesu, a więc miejsce ludzi, atmosfery i przede wszystkim miejsce spotkania.
Ludzie
Być może całkowicie normalne jest zobaczyć w drugim człowieku człowieka. I to człowieka myślącego. Nieskreślanie go, nieszufladkowanie, nieodrzucanie, ale dogłębne zrozumienie i dialog z nim, nawet jeśli dialog ten miałby być bardzo ostrą dyskusją. Na argumenty. Nie na to, kto jest głupi, kto pod czym się podpisuje i z czym się utożsamia. Być może tak. Być może to całkowicie normalne. Lecz w miejscu porażki ludzie nie zobaczą w sobie ludzi. Budowane są bowiem tam bariery, których nie da się zburzyć. W miejscu sukcesu natomiast – tak, rzeczywiście, można zobaczyć człowieka w drugim człowieku.
I tak właśnie widzą się wzajemnie ludzie tworzący AMH – organizatorzy, wykładowcy, tutorzy, uczestnicy. Widzimy się my – ludzie. Uprzejmość, ciepło i szacunek, z jakimi można się tutaj spotkać, to mieszanka bardzo rzadko już spotykana.
Atmosfera
Atmosfera. Coś, o czym nie da się opowiedzieć. Próbowałam. Niejednokrotnie. Składa się na nią prawdopodobnie ta mieszanka… Ta, no… tamta, ta uprzejmości, ciepła i szacunku. Niby nic nadzwyczajnego. Niby żadnych konkretów, budulców. A jednak buduje. Tworzy. Tworzy miejsce. Jest to atmosfera wygranej. Coś nie do kupienia za żadne pieniądze, żadne starania. Jest lub jej nie ma. W Akademii Młodych Humanistów jest. I mogłoby to wielu zdziwić. Bo jak zbudować atmosferę w miejscu ciągłej zmiany? W miejscu, gdzie odchodzą jedni uczestnicy, przychodzą następni, spotkania organizowane są raz w miesiącu, co jakiś czas pojawiają się nowi prowadzący, a każde spotkanie ma trochę inny charakter? Dlaczego w takim miejscu, gdzie wszelkie logiczne przesłanki wskazują, że atmosferę zbudować jest trudno, to COŚ funkcjonuje? I to być może lepiej niż w firmach ubiegających się o integrację pracowników na specjalnych, drogich i dalekich wyjazdach? Nie wiem dlaczego. Przepraszam, wiem. Bo AMH KUL to miejsce sukcesu.
Spotkanie
Pani profesor Mirosława Hanusiewicz-Lavallee oraz pani doktor Małgorzata Peroń stworzyły płaszczyznę do spotkania. Bo to jest w moim odczuciu definicja czy też peryfraza Akademii Młodych Humanistów: płaszczyzna do spotkania. Każdy uczestnik może opowiedzieć o swoim (-ich). Z tutorami, z wykładowcami, z nowymi znajomymi. Te spotkania miały jakość, o której nie zaświadczają żadne certyfikaty. Zaświadczają o niej spojrzenia.
AMH dało mi szansę spotkania ludzi, którzy utwierdzili mnie w tym, że warto podążać w życiu za pasją, za sercem.
Można pisać bardzo dużo o tym, jaki wpływ ma Uniwersytet Otwarty KUL na naszą społeczność, o tym, że jest otwarty w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Ale najważniejsze i tak pozostaje spotkanie. Jedno z tych, które miałam okazję zaobserwować? Proszę bardzo! Wykład z filozofii. Dwóch młodych humanistów, pasjonatów filozofii, i ich spotkanie z wykładowcą. Hmm… Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówili. Ale mam pojęcie o tym, co widziałam w ich oczach. Popularnie nazywa się to chyba „zaangażowanie”. Podobnych spotkań było wiele. I nie muszę chyba dodawać, że każde z nich było spotkaniem sukcesu.
Jagoda Zarzycka
uczennica I Liceum Ogólnokształcącego w Lubartowie
absolwentka Akademii Młodych Humanistów